Ania jest z nami już prawie 14 miesięcy. Jej zdjęcia to nie tylko historia jej bycia z nami, ale również mojej fotograficznej drogi.
Wiele z tych pierwszych zdjęć powstawało w nocy. O 3-4 nad ranem odkładałam nakarmionego misiaka i zamiast też kłaść się spać, chwytałam za aparat i walczyłam z kadrem, słabym światłem nocnej lampki, polowaniem na jej pierwsze jeszcze nieświadome uśmiechy. Po kwadransie kładłam się z poczuciem spełnienia i myślałam o tym, że właśnie te kilka chwil "dla siebie" (tj. dla mnie i mojej pasji) sprawia, że jestem szczęśliwszą mamą.
Dziś nadal tak jest. Bo przecież:
Wiele z tych pierwszych zdjęć powstawało w nocy. O 3-4 nad ranem odkładałam nakarmionego misiaka i zamiast też kłaść się spać, chwytałam za aparat i walczyłam z kadrem, słabym światłem nocnej lampki, polowaniem na jej pierwsze jeszcze nieświadome uśmiechy. Po kwadransie kładłam się z poczuciem spełnienia i myślałam o tym, że właśnie te kilka chwil "dla siebie" (tj. dla mnie i mojej pasji) sprawia, że jestem szczęśliwszą mamą.
Dziś nadal tak jest. Bo przecież: