To było bardzo trudne dla nas wszystkich lato.
Ja utopiona w pracy, Tomek zmuszony do ogarniania wszystkiego.
Wakacyjne słońce kusiło, by się z niego cieszyć, a my, z powodu moich zobowiązań, nawet w weekendy byliśmy zakotwiczeni w domu.
Dlatego wspólnie spędzane chwile, choć krótkie, cieszyły dużo bardziej niż zazwyczaj.
Dobrze, że Babcie przybyły z pomocą i dzięki nim dzieci jednak zaliczyły prawdziwe wakacje (dziękujemy!).
Jeszcze majowy spacer i pierwsze dmuchawcowe szaleństwo.
Singapur - 4 intensywne dni w wyprasowanej wersji Azji.
Do wizyty w Singapurze byłam głęboko przekonana, że nie jestem city-lubem. Wydawało mi się, że wielkomiejskie krajobrazy nigdy nie dorównają tym, które tworzy natura.
Tak mi się wydawało....do wizyty w Singapurze....przez pierwsze 2 dni nie mogłam zasnąć z wrażenia. Stąd tyle nocnych kadrów ;). No dobra, jetlag i duże emocje związane z (zawodowym) celem tego wyjazdu też robiły swoje ;).
Mój wyjazd do Singapuru jest najlepszym dowodem na to, że podróże kształcą. A nawet kształtują ;).
Ja nauczyłam się, że nowoczesne, piękne (tak, piękne) wielkie miasto może robić równie wielkie wrażenie jak cuda natury.