Po lesie w Palmirach włóczymy się tak często, jak tylko pozwala na to czas i pogoda.
To jedno z niewielu miejsc, do których odwiedzenia Maćka nie trzeba w ogóle namawiać. Dlaczego? Bo od czasu, gdy 2 lata temu odkrył tam "osadę" zaskrońców zawsze chce tam wracać, by sprawdzić, czy u nich wszystko po staremu :).
Zawsze zadziwia mnie jak niewiele trzeba dzieciom do dobrej zabawy. Na Słodowcu wystarczy doborowe towarzystwo, piaskownica, kasztanowce i czterolistna niby-koniczyna ;).
Phangan to miejsce, które rozkochało mnie w sobie bezgranicznie. i choć z roku na rok coraz bardziej odczuwalny jest tu powiew komercjalizacji, to nadal miejsce, w którym zapomina się o standardowym tempie życia, a największym wyzwaniem staje się zamknięcie w kadry wyjątkowości tego miejsca.
Ten album to moja fotograficzna garść raju.
- z opisu albumu pt. Phangan - moje miejsca.
- z opisu albumu pt. Phangan - moje miejsca.
Nie zdążyłam opublikować zdjęć z zeszłego roku i obiecałam sobie, że w tym roku dam radę.
W sumie dzięki grypie, która nie pozwala spać (jest 1:15 w nocy...), daję radę :).
Wiele - nasza rodzinna meta, synonim oddechu, zwolnienia tempa, czasu spędzanego wspólnie w większym czy mniejszym gronie. Miejsce, które uzależnia i do którego uwielbiamy wracać.
A ja - tak jak w zeszłym roku - znów zrobiłam sobie fotograficzne wyzwanie - wycisnąć ile można z bezlusterkowca. Cisnęłam - jak na załączonych obrazkach widać. Jedynie kilka ostatnich kadrów to pełna klatka. Oczywiście różnica jest nie do pominięcia, ale....kaman, to są wakacyjne foty ;).
W sumie dzięki grypie, która nie pozwala spać (jest 1:15 w nocy...), daję radę :).
Wiele - nasza rodzinna meta, synonim oddechu, zwolnienia tempa, czasu spędzanego wspólnie w większym czy mniejszym gronie. Miejsce, które uzależnia i do którego uwielbiamy wracać.
A ja - tak jak w zeszłym roku - znów zrobiłam sobie fotograficzne wyzwanie - wycisnąć ile można z bezlusterkowca. Cisnęłam - jak na załączonych obrazkach widać. Jedynie kilka ostatnich kadrów to pełna klatka. Oczywiście różnica jest nie do pominięcia, ale....kaman, to są wakacyjne foty ;).
Po niemalże 9 latach mieszkania w Pieńkowie, 2 km od naszego domu odkryliśmy plażę w Łomnej. To co na pewno wyróżnia ją wśród pozostałych dotychczas odwiedzanych przez nas nadwiślanych plaż to jej wielkość. Dzieci totalnie pochłonęło zbieranie muszelek i rzucanie kamyków do wody. Wszystkich nas to miejsce po prostu oczarowało.